Zatoka Ha Long Bay to jedna z największych wizytówek Wietnamu. Znajduje się tam około 2 000 wapiennych wysepek oraz skał porozrzucanych w bardzo malowniczy sposób. Niesamowita jest także legenda ich powstania. W dawnych czasach kiedy Wietnamczycy musieli walczyć z wieloma najeźdźcami, w obronie kraju stanęli Bogowie, którzy zesłali smoki. Te ogromne i majestatyczne stworzenia wypluwały ogromną ilość pereł, które w zetknięciu z wodą zamieniały się w skały. Dzięki temu stworzony został naturalny mur obronny kraju, blokując morską drogę ataku wrogim statkom. Smokom tak bardzo spodobało się to miejsce, że zostały tam do dzisiaj – ukryte w niezliczonych jaskiniach oraz szczelinach tysięcy wysepek. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam takie legendy.
Aby odwiedzić Ha Long Bay, które zostało jednym z siedmiu naturalnych Cudów Świata oraz wpisane jest na listę UNESCO, najlepszym sposobem jest wykupienie jednej z wycieczek u agencyjnych pośredników sprzedaży bądź w naszym hotelu. Ja swoją wycieczkę zabookowalem na lotnisku w Hanoi, od razu po przylocie. Oficjalne ceny za jednodniowy pobyt w Ha Long Bay wpisane do katalogów są bardzo różne i wynoszą od 55 do nawet 80 dolarów amerykańskich (200-300 PLN). Program wycieczek nie różni się niczym, oprócz standardu łodzi, którymi zabiorą nas do zatoki. Są to jednak zawyżone ceny, ponieważ po krótkim targowaniu się cena spada do 45 dolarów (160 PLN). Za tyle właśnie udało mi się kupić moją wycieczkę do krainy ukrytych smoków. Nie polecam dotarcia na miejsce własnym transportem jak np wypożyczonym samochodem. Droga jest fatalna, a kultura jazdy całkiem obca od tej która panuje na Zachodzie. Podczas całej jazdy busikiem wraz z innymi turystami kilkukrotnie serce stanęło mi ze strachu. Byliśmy dosłownie kilka centymetrów od zderzenia z innym samochodem oraz dwóch czołówek. Tak tutaj się jeździ, trąbiąc i wyprzedzając nawet na czwartego nie zważając czy z naprzeciwka jedzie ciężarówka czy sznurek skuterów. Wszyscy podczas wyprzedzania powinni sobie zjeżdżać z drogi. I wszyscy zjeżdżają tylko, że w rożnym tempie. Pomimo tego całego chaosu na drodze cały ruch odbywa się dość płynnie, co nie znaczy szybko. Tu samochody nie jadą – tylko się wleką jeden za drugim. Odległość 150 km od Hanoi do Ha Long City pokonaliśmy w 3,5 godziny, a droga powrotna z korkami wyniosła aż 4,5 godziny!
Miasteczko na pierwszy rzut oka znacznie różni się od tego co widzimy po drodze, czyli kraju wyniszczonego przez wojnę z Ameryką. Drogie hotele, luksusowe apartamenty i dużo szklanych wieżowców. Czujemy się tutaj bardzo europejsko. Uważam jednak, że nie po to przyjechałem do Azji aby czuć się aż tak europejsko. Dobrze, że w tym miasteczku spędzamy tylko kilka chwil, ponieważ od razu kierujemy się do portu, z którego zabiera nas skromna łódka do gwoździa całego wyjazdu czyli Zatoki Lądującego Smoka. Na łódce mamy zagwarantowany lunch, który jest nawet smaczny, ale przede wszystkim mamy w czym wybierać: sajgonki, micha ryżu, smażone tofu, krewetki królewskie, faszerowana rybka, kalmary i moja ulubiona kapusta gotowana na parze. Napoje są oczywiście dodatkowo płatne. Cały rejs do zatoki trwa około 35 minut.
Na miejscu w pierwszej kolejności odwiedzamy pływającą wioskę rybacką której populacja wynosi około 300 osób. W przeszłości lokalna ludność mieszkała na lądzie w pobliskich jaskiniach. Jednak państwo postarało się ich stamtąd wysiedlić. Obecnie mieszkańcy żyją wyłącznie na łódkach oraz bambusowych tratwach. Panują na nich bardzo prymitywne warunki, wszystko wygląda mało estetycznie. Zdziwiło mnie również, że na większości pływających domów zobaczyć można było mieszkające tam również psy. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak wygląda symbioza na tak małej przestrzeni rodziny oraz kilku psów. Podobno pieski te są traktowane jedynie jako przyszły odświętny posiłek dla rodziny. To tutaj jest główny przystanek według planu naszej jednodniowej wycieczki. Mamy możliwość popłynięcia kajakami, które są zagwarantowane w cenie, bądź dla bardziej leniwych możliwość wynajęcia łódki z tubylcem, który zabierze nas do pobliskich grot oraz na krótki rejsik pośród skalistych wysepek. Koszt takiej przyjemności to 130 000 od osoby (20 PLN). Od razu powiem, że cena jest nie warta tej bardzo krótkiej przyjemności, o wiele taniej i fajniej jest przepłynąć się kajakiem. W dalszej części odwiedzamy kolejną z wysepek, z której podziwiać możemy przepiękny widok. Jej główną atrakcją jest odwiedzenie jaskini Thien Cung inaczej zwanej Jaskinią Niespodzianek (koszt to 50 000 – 9 PLN, jeśli nie mamy zagwarantowanego wstępu w programie wycieczki). Jest to bardzo oblegane turystycznie miejsce. Pomimo, że jaskinia jest naprawdę piękna, świetnie zachowana oraz podświetlona, to tłumy żądnych wrażeń turystów odbierają jej urok.
Cały pobyt w Ha Long Bay wspominam jako bardzo udany. Przede wszystkim ze względu na naturalne piękno, które niestety z roku na rok jest niszczone przez lokalną ludność oraz miliony turystów. Druga strona medalu, której nie zobaczymy na żadnej pocztówce ani na obrazkach katalogu biur podróży to wszechobecne pływające śmieci, plastikowe torebki i plamy oleju. Teren ten jest tak mocno eksploatowany, traktowany jak maszynka do zarabiania pieniędzy, że niedługo może stracić swój naturalny wdzięk. Warto się pośpieszyć i odwiedzić zatokę Ha Long Bay – póki zachwyca, a nie przeraża.
piękna podróż, ale widzę że też nie trafiliście w pogodę bez słoneczną,
my też tam byliśmy rok temu i nie było słońca
z drugiej jednak strony myślę, że taki ponury klimat jest o wiele tajemniczy i lepsze wrażenia
pozdrawiam i fajnie się czytało relację z kolejnej Twojej podróży po Azji
to moje największe marzenie zobaczyć na żywo ten cud świata, ooooo maj gaaad ale tam jest pięknie!!! <3
zazdroszczę widzieć to na żywo muszą być ogromne wrażenia i jeszcze takie zamglenie dodaje mroczny klimat, chciałbym tam nocować na jednej z tych łodzi, ale słyszałem że kilka lat temu jedna z takich łodzi zatonęła i kilku turystów utonęło w nocy w trakcie snu, to trochę strach te łodzie są stare bardzo i dziurawe
To przerazajace jest jak oni tam psy traktuja tylko jak pozywienie.
I jeszcze do tego trzymaja te psy na takich lodziach, prawie wgl te psy nie chodza po ladzie to ciekawe gdzie zalatwiaja swoje potrzeby do wody?
O bleee
Wietnamczycy jedzą psy tak jak my jemy kurczaki
nie chce mi sie w to wierzyc jak mozna zjesc pieska albo kotka
nigdy tam nie pojade! masakra jakas!
Bajeczne widoki
Kocham takie klimaty
Super relacja podrozy do tego pieknego miejsca bardzo mi sie podobaja Twoje zdjecia i ogolnie caly blog uwazam ze jest pisany bardzo profesjonalnie z duza dawka osobistych emocji tak trzymac
ja też uwielbiam takie legendy o smokach i o tworzeniu świata. myślę że w każdej z nich jest trochę prawdy tak samo jak każda plotka zawiera ziarno prawdy
Hi there, You have done a fantastic job.
I will certainly digg it and personally suggest to my friends.
I am sure they’ll be benefited from this website.
[…] Previous Post Lot do Bangkoku, czyli jak upolować tani bilet lotniczy? Next PostWietnam Ha Long Bay – rejs po Zatoce Lądującego Smoka […]
[…] chciałem odwiedzić, ale już nigdy tam raczej nie wrócić. Aby poznać miasto oraz odwiedzić Ha Long Bay – 3 dni wystarczą nam w zupełności. Pierwszy i ostatni dzień przed wylotem, na zobaczenie […]