Pierwszy dzień w Bangkoku, po bardzo wyczerpującej podróży (z przesiadkami łącznie 18h od wyjścia z domu) i przeżywam tutaj szok kulturowo-architektoniczny. Całkowity misz masz, wszystko wymieszane, ekskluzywne drapacze chmur z tajskimi domkami. To prawda, że Bangkok nazywany jest miastem kontrastów: luksusowych hoteli i slumsów, drogich restauracji i pysznego street foodu. Zwiedzając go, najlepiej jest się tutaj zgubić w jednej z rozkrzyczanych uliczek, o co nie trudno. To, co najbardziej odczułem po przyjeździe to świat zapachów. Idąc ulicą czułem całą gamę rozkosznych zapachów przypraw i dań ulicznych przeplatający się ze smrodem, najczęściej, niestety ale tak – gówna. Jest to niesamowite doznanie jak z każdym krokiem zmieniała się moja percepcja postrzegania tego samego kawałka ulicy. O Bangkoku zostało już napisane wszystko i wszędzie gdzie tylko się da. Nie będę powielał tego co już możecie przeczytać na wielu stronach czy blogach. Podzielę się z Wami moimi odczuciami, a także najbardziej przydatnymi informacjami podczas wizyty w azjatyckim “Mieście Aniołów“.