Pierwszy dzień w Bangkoku, po bardzo wyczerpującej podróży (z przesiadkami łącznie 18h od wyjścia z domu) i przeżywam tutaj szok kulturowo-architektoniczny. Całkowity misz masz, wszystko wymieszane, ekskluzywne drapacze chmur z tajskimi domkami. To prawda, że Bangkok nazywany jest miastem kontrastów: luksusowych hoteli i slumsów, drogich restauracji i pysznego street foodu. Zwiedzając go, najlepiej jest się tutaj zgubić w jednej z rozkrzyczanych uliczek, o co nie trudno. To, co najbardziej odczułem po przyjeździe to świat zapachów. Idąc ulicą czułem całą gamę rozkosznych zapachów przypraw i dań ulicznych przeplatający się ze smrodem, najczęściej, niestety ale tak – gówna. Jest to niesamowite doznanie jak z każdym krokiem zmieniała się moja percepcja postrzegania tego samego kawałka ulicy. O Bangkoku zostało już napisane wszystko i wszędzie gdzie tylko się da. Nie będę powielał tego co już możecie przeczytać na wielu stronach czy blogach. Podzielę się z Wami moimi odczuciami, a także najbardziej przydatnymi informacjami podczas wizyty w azjatyckim “Mieście Aniołów“.
Bangkok to miasto, którego nazwa trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa, ponieważ jego pełna nazwa zawiera aż 20 słów i jest tym samym najdłuższą nazwą geograficzną na świecie. Pokochałem to magiczne, ciepłe, tłoczne i na maksa kolorowe miejsce. Miasto, które przyciąga miliony turystów rocznie, którzy przyjeżdżają tu w poszukiwaniu egzotyki i rozrywek w promocyjnej cenie. Tajowie są przemiłym narodem. Szczególnie Ci pracujący w sektorze hotelarsko-usługowym. Praca w jednym z międzynarodowych hoteli postrzegana jest przez lokalsów jako ekskluzywna posada. W porównaniu z dużą biedą panującą w kraju (przykładowo – masażyści zarabiają miesięcznie średnio 550 PLN) nic dziwnego, że traktują oni prace w hotelu jako spełnienie marzeń. Tutaj nie musimy się martwić o pozostawione wartościowe rzeczy czy gotówkę w hotelowym pokoju. Tajowie są bardzo życzliwymi i uczciwymi pracownikami.
Bangkok miasto rozpusty – Super Pussy na Patpong
To miasto potrafi wciągnąć. Szczególnie jego najsłynniejsza dzielnica czerwonych latarni Patpong. To tutaj zobaczymy najwięcej erotycznych miejsc, barów i klubów ze striptizem. Tutaj również będą chcieli wcisnąć nam największe kity sprzedając torebki oraz zegarki najdroższych marek. Ta ulica budzi się do życia w godzinach wieczornych, skąpo ubrane Tajki wychodzą na ulice i kuszą swoimi wdziękami. Nie dajmy jednak zwieść się pozorom – one najbardziej pragną zaprzyjaźnić się z naszymi grubo wypchanymi portfelami. Widać tutaj również mnóstwo Tajek ze starszymi mężczyznami z zachodu i nie są to same zakochane pary .
Najsłynniejszym klubem nocnym w całym Bangkoku jest miejsce o bardzo wdzięcznej nazwie “Super Pussy”. Zasłynęło ono z bardzo ordynarnego show. Jeśli znajdziecie się w Patpong i wokół zaczepiani będziecie przez dużą ilość tajskich naganiaczy, a jedyne co będą do Was mówić to “ping pong show“, wiedzcie że naprawdę można tu mocno zgrzeszyć. “Ping pong show” jest to taniec tajskich striptizerek, które całkowicie nagie w kluczowym momencie wkładają sobie w to kobiece miejsce piłeczkę pingpongową aby następnie wystrzelić ją prosto w napalonych obserwatorów. Jednak piłeczki to mały pikuś w porównaniu do innych umieszczanych tam przedmiotów. Nie muszę dodawać, że robią to wszystko bez użycia rąk . W tej grzesznej części miasta każdy znajdzie to, czego potrzebuje i to w różnorodnych klubach hetero- i homoseksualnych. Odzwierciedleniem kobiecej części Patpong jest męska uliczka, gdzie swoje usługi oferują geje, trans i najsłynniejsze na świecie tajskie Ladyboys. To nie tylko taniec na rurze, czy męski striptiz – ale także – różnego rodzaju masaże oraz profesjonalne usługi fryzjerskie. Uprzedzam jednak, że będąc w tej części Bangkoku lepiej zachować ostrożność. Szczególnie jeśli zdecydujemy się na odwiedzenie, któregoś z nocnych klubów. Niestety większość z nich stosuje nieuczciwą politykę, np. doliczając do piwa większy rachunek za oglądanie nagich kobiet/mężczyzn pomimo darmowego wstępu. W dzielnicy Ladyboys będziemy także bardzo nachalnie zaczepiani, a nawet macani i łapani za sutek. Tak – sutek.
Khao San Road – główna wizytówka miasta
Khaosan to najpopularniejsza ulica Bangkoku oraz najsłynniejsza backpackerska ulica świata z najtańszą bazą noclegową. Poczujemy tutaj atmosferę całkowitej wolności. To tutaj będziemy mieli możliwość spróbowania smażonych owadów, skorpionów, larw i pająków, czyli przysmaków jakich wszyscy turyści obiecują sobie spróbować przed przyjazdem do Azji. Ja odważyłem się skosztować skorpiona, spełniając tym samym kolejną pozycję z mojej Bucket List: “zjeść skorpiona w Bangkoku”. Dużo mnie to kosztowało, ponieważ skorpion do najsmaczniejszych nie należy. A jak smakuje skorpion? Najprościej mówiąc jak chrupiące chipsy. Największym przysmakiem wśród lokalsów są smażone pasikoniki. Podobno palce lizać.
Khaosan nie jest kolejną, zwykłą ulicą Bangkoku. Jest to miejsce tętniące życiem, które nigdy nie zasypia. Poczujemy tutaj prawdziwy klimat szalonego miasta szczególnie wtapiając się w tłum ludzi, spacerujących bocznymi uliczkami. Do najczęściej odwiedzanych należy Rambuttri Road, w której ukryte są prawdziwe perełki. Osobiście udało mi się odkryć na tej ulicy trzy skarby, które chciałbym Wam polecić. Jeśli chcecie dobrze zjeść to wpadnijcie do restauracji z bardzo urokliwym klimatem o nazwie “My Darling“. Jej gwoździem programu jest wielki grill na którym grillowane są owoce morza, ryby oraz kurczaki. Już dawno nie jadłem tak pysznie przyrządzonej ryby jak właśnie tutaj. Za lokalną tajską rybę zapłacimy 350 THB (40 PLN). Co prawda za 100 THB (11 pLN) można zjeść również świetny street food ale rybkę także warto skosztować bo jest pierwsza klasa.
Po napełnieniu brzuchów w dalszej wędrówce zasmakowałem w deserze kokosowym. Na jednej z jeżdżących kuchni (tzw. garkuchni) można kupić prawdziwe pyszności dla wszystkich wielbicieli kokosów. Za jedyne 40 THB (4,50 PLN) dostaniemy lody domowej roboty oczywiście kokosowe podane w świeżo rozłupanej skorupie kokosa. Żeby było jeszcze bardziej rozkosznie to wszystko polane jest kandyzowanym mleczkiem kokosowym. Normalnie niebo w gębie. Idąc dalej napotkałem bardzo klimatyczne miejsce. Kalanbatu Bar to właśnie o nim mowa jest to reggae bar na świeżym powietrzu z bardzo chillujacą muzyką i mega pozytywną energią dookoła. Warto tutaj wpaść na koltajl, który wyniesie nas 100 THB (11 PLN), bądź duże piwo Chang również za 100 THB.
Jak przemieszczać się po Bangkoku?
Do wyboru mamy kilka środków komunikacji miejskiej: metro MRT, skytrain BTS (szybka kolej naziemna), autobusy oraz tramwaje wodne. Jednak najpopularniejszymi sposobami komunikacji wśród turystów są taxi oraz kultowe tuk tuki czyli autoriksze. Tutejsze taksówki są jednymi z najtańszych na świecie. Są tym bardziej tanie jeśli jedziemy większą grupą znajomych. Za trzaśnięcie drzwiami płacimy 35 THB (4 PLN) na start, każdy następny kilometr to zaledwie 5 THB (0.50 PLN). Dobrym sposobem jest poproszenie kierowcy o włączenie taksometru od razu po wejściu do taksówki. Dogadując się z kierowcą co do ceny zanim wyruszymy w podróż nie jest polecanym rozwiązaniem, ponieważ ta cena zawsze będzie zawyżona w stosunku do ceny naliczanej taksometrem. Jadąc z włączonym taksometrem mamy pewność, że nie naciągnie nas na dodatkowe nieprzebyte kilometry. Jednak największa frajda to skorzystanie z transportu tuk tukiem i poczucia wiatru we włosach oraz adrenaliny wynikającej z szybkiej jazdy pomiędzy innymi samochodami i skuterami. Kierowcy tuk tuków zawyżają ceny przejazdu, np za przejazd z centrum Sian do Patpong zapłaciłem 150 THB (17 PN), a za dwa razy dłuższą podróż taxi z włączonym taksometrem z Patpong do hotelu Lebua State Tower zapłaciłem jedynie 100 THB (11 PLN). Pomimo to przejazd tuk tukiem uważam jednak za obowiązkowy punkt odwiedzając Bangkok. Pomimo, że tuk tukowi kierowcy chcą z nas wyciągnąć jak najwięcej bahtów to warto dla tych wrażeń dać się naciągnąć chociaż ten jeden raz. Pamiętajmy, że mają oni na utrzymaniu wielodzietne rodziny, a praca jako kierowca rikszy czasem jest dla nich jedynym źródłem utrzymania. Stąd wynikają te wszystkie przekręty na turystach.
Sky Bar na 64 piętrze State Tower – najpiękniejsza panorama miasta
State Tower to jeden z największych budynków w Azji i trzeci najwyższy w całej Tajlandii. Na jego szczycie znajduje się słynny bar, z którego podziwiać możemy niesamowitą panoramę miasta. Sky bar należy do luksusowego hotelu Lebua, który również mieści się w tym zabytkowym budynku. Bar otwarty jest nie tylko dla hotelowych gości, ale także dla wszystkich odwiedzających go turystów. Wstęp jest bezpłatny, aczkolwiek obowiązuje wieczorowy dress code, tzn spodnie i koszula dla panów, dla pań sukienka i najlepiej szpilki. Otwarty jest codziennie w godzinach od 18:00 do 1:00 w nocy. Ceny są dość wysokie adekwatnie do wysokości baru oraz serwisu na naprawdę wysokim poziomie. Za koktajl zapłacimy średnio 600-700 THB (70 ~ 80 PLN), np mojito to koszt 690 THB (79 PLN). Najsłynniejszy w tym miejscu jest koktajl hangovertini (610 THB ~ 70 PLN) wymyślony specjalnie dla aktorów oraz załogi holywoodzkiej produkcji filmu Kac Vegas, którego druga cześć kręcona była właśnie w tym miejscu. Jednak nie jesteśmy zmuszeni do kupna czegokolwiek tutaj, możemy zachwycać się widokiem całkowicie za darmo. A naprawdę jest co podziwiać. Wszyscy pracownicy Sky Baru są również świetnymi fotografami, mając duże doświadczenie w robieniu zdjęć turystów, wykadrują nam idealną panoramę. Robiąc zdjęcia – polecam oddać się w ich ręce.
Bangkok kraina tajskich masaży
Na każdym kroku znajdziemy salony masażu – są one wszechobecne. Najlepsza w tym wszystkim jest bardzo niska cena w zestawieniu z wysoką jakością usług. Tajscy masażyści to prawdziwi profesjonaliści w swoim fachu. Za godzinę słynnego na całym świecie, tajskiego masażu zapłacimy jedynie 300 THB (34 PLN). Masaż stóp oddziałujący na nasze zmysły to koszt 180-200 THB (20 ~ 22 PLN) za 30 minut, bądź 300 THB za godzinę zabiegu. Wybierając opcje godzinną dostaniemy w pakiecie masaż pleców w tej samej cenie. Z racji ogromnej konkurencji salonów masażu każdy chce zaoferować jak najbardziej atrakcyjne ceny. Uważam, że nie ma potrzeby szukania i porównywania ofert, ponieważ ceny wszędzie są takie same. Korzystamy na tym my – turyści z całego świata. Będąc w Tajlandii możemy pozwolić sobie na masaż każdego dnia. Wyobraźcie sobie, ile musielibyśmy wykosztować się za takie codzienne masaże w jednym z europejskich spa.
Dojazd z lotniska Bangkok Suvarnabhumi
Jeśli wylądujecie na lotnisku Suvarnabhumi w godzinach porannych, to aby dostać się do centrum lepiej nie bierzcie taxi. Ja wyruszając z lotniska o 7:30 stanąłem w gigantycznym ponad godzinnym korku. Dojazd taxi z/na lotnisko to koszt ok 500 TBH (55~60 PLN) i jest to odległość 25 kilometrów. Najlepszą opcją jest skorzystanie z kolejki Aiport City Line, która odjeżdża bezpośrednio z lotniska. Koszt dojazdu kolejką to 20-50 THB (2~6 PLN), cena zależy od naszego docelowego przystanku, a podróż wyniesie 30 minut. Drugą opcją jest skorzystanie z bezpośredniej kolejki Aiport Express, która nie ma żadnych przystanków po drodze, zawiezie nas do samego centrum Bangkoku. Cena jest już wyższa i wynosi 150 THB (17 PLN), ale podróż zajmie nam jedynie 15 minut. Kolejka czynna jest codziennie od 6:00 do 24:00. Jeśli przylatujemy w nocy jedyną opcją dotarcia do centrum miasta jest skorzystanie z taksówki.
Ceny w Bangkoku
Lista “must do & must see” będąc w Bangkoku:
- przejechać się szaleńczo pędzącym tuk tukiem
- zaliczyć tajski masaż
- odwiedzić dzielnice grzechu Patpong
- zachwycić się widokiem ze Sky Baru, odwiedzając 64. piętro State Tower
- zjeść owoc duriana (czyli najbardziej kontrowersyjny owoc Azji ze względu na jego zapach, a raczej smród pomieszany z bardzo ciekawymi aromatami)
- spotkać się z leżącym Buddą w świątyni Wat Pho
- odwiedzić pływający targ w Damnoen Saduak
Relacja video z mojej podróży do Bangkoku:
Świetnie napisana relacja z podróży! jestem zachwycony emocjami jakie udało się Tobie przekazać w tym artykule, Bangkok to moje odwieczne marzenie ech i ech marzy mi się już do tylu lat! Pozdrawiam
Bangkok to takze moje ulubione miejsce do ktorego zawsze chce wracac. Bylem tam juz dwa razy i wiem ze wroce tez trzeci raz. Kocham to miasto tak jak Ty!
wspaniałe miasto aniołów ale tobie sie powodzi!!!
Przepiękna wyprawa i piękne zdjęcia miło się również czyta. Jestem bardzo wielkim fanem Twojego bloga, może kiedyś pójdę w Twoje ślady podróżnicze! podziwiam
Khaosan road to niby wizytowka miasta ale nie dla mnie. Nie lubie tlumow turystow szczegolnie pijanych a tam takich jest pelno. Wole spokojniejsze czesci miasta jak np Chinatown
Artykuł ten to prawdziwa kopalnia wiedzy o Bangkoku, dużo przydatnych informacji, a poza tym fajnie się Ciebie czyta, lubię Twój styl pisania
Z tego balkonu w hotelu którym mieszkałeś jest przepiękny widok na miasto cudnie to wygląda, powiedz mi proszę w jakim hotelu się zatrzymałeś, żeby taki super widok mieć, szczególnie nocą??
Niesamowite jaka różnorodność… ile barw, a ile potraw (?!) Naprawdę jest co zwiedzać, jest co podziwiać i na pewno warto tam pojechać. Tak wnioskuje z opisu i zdjęć 🙂 Jak widać, wyjazd udany, ale z drugiej strony, jak mógłby być nie udany – w takim miejscu 🙂
[…] która jest największym (80 000 m2) i najstarszym (pochodzi z XVI wieku) kompleksem świątyń w Bangkoku. Nazywana Świątynią Odpoczywającego Buddy (Wat Phra Chetuphon), ze względu na ogromny, […]
tak pięknie, tak kolorowo, tak rożnie po prostu bomba kocham Bangkok i będę tam wracał tyle ray ile tylko się da to jest zajebiste miasto do melanży i do odwiedzin można tez bardzo dobrze i tanio zjeść
widać, że spędziłeś tam świetny czas ze swoimi przyjaciółmi, uważam że nie ma nic lepszego jak właśnie wypad do Bangkoku swoją paczką dobrych znajomych i mieć tam super zabawę oraz imprezki
cool!
hej gościu masz super blog podoba mi sie dużo fajnych informacji i taki przydatny jest przed podróżą, szukałam fajnej relacji z Bangkoku i trafiłam tutaj, podoba mi się 😉
ale zjadłbym taki makaron smażony z przyprawami i świeżymi warzywami no mniam palce lizać chyba idę zaraz na chińczyka na rogu ha ha ha
nie wiem czemu Bangkok uważany jest za miasto aniołów to jest jakieś nie porozumienie, dla mnie to jest bardziej niż aniołów to miasto prostytutek i ladyboys ha ha ha
[…] prażonego skorpiona w Bangkoku, ponieważ zawsze marzyłem o zjedzeniu jakichś robaczków w […]
lady boys czyli “panie” z ptaszkami łapały Ciebie za sutek, to ostro miałeś 😀 ja nawet nie odważyłbym się wejść na taką uliczkę, chyba jestem zbyt piekny odrazu zgwałcili by mnie
bo niektórzy to specjalnie tam idą bo wolą może boys a nie girls
hahaha
na maksa wyczerpująca relacja z zajebistego miasta, które osobiście kocham <3 Twój blog jest na wysokim poziomie widać, że w pisanie wkładasz całe swoje serce i pasję. Dzięki temu zyskałeś kolejną fankę :))) Mariola
This is my first time visit at here and i am in fact impressed to read all at one
place.
kocham Twojego bloga jest super i fantastycznie się go czyta, czekam na więcej :*
Super relacja, Dzięki aczkolwiek jeżdżenie na słoniu jest absolutnie bezduszne. Przecież wiadomo jak te wspaniałe i mądre zwierzęta są “łamane” i tresowane żeby usługiwać turystom. Wstyd!
Witam. Świetna relacja 🙂 mam pytanie… wybieram się w czerwcu do Tajlandii i zastanawiam się czy warto zatrzymać się na Ko Phi Phi biorąc pod uwagę, że wtedy jest pora deszczowa. Zależy mi przede wszystkim żeby wybrać się na „niebiańską plażę” i kilka dni popływać i poleżeć na plaży. Będę wdzięczna za odpowiedź.
Zapraszamy do naszej relacji z 24 godzin w Bangkoku. Piszemy o miejscach wartych zobaczenia oraz takich które zdecydowanie należy omijać.
http://www.coconutpathway.com/2016/04/24-godziny-w-bangkoku.html
A chociaz zamoczyles w jakiejs tajce?
Szkoda, że nie mam sponsora na tak bajeczne wyjazdy. Jak tu wygrać w lotto?
Super opis! Jesteśmy właśnie w Bangkoku i mam pytanie – skąd pochodzi to zdjęcie z sushi?
Pozdrawiam
Cześć!
Sprawdziłem dokładnie geolokalizację tego zdjęcia i zostało ono zrobione na ulicy Thanon Charoen Krung w okolicy centrum handlowego Robinson Department Store (Bangrak)
Pozdrawiam
Bangkok jest miastem, do którego chętnie wracam. Za każdym razem odkrywam coś nowego :). Przy kolejnej wizycie polecam najlepszy tradycyjny tajski masaż w szkole obok świątyni Wat Pho.
[…] Bangkok miasto warte grzechu – zwiedzanie, atrakcje, ceny […]
[…] Pierwszy dzień w Bangkoku, po bardzo wyczerpującej podróży (z przesiadkami łącznie 18h od wyjścia z domu) i przeżywam tutaj szok kulturowo-architektoniczny. Całkowity misz masz, wszystko wymieszane, ekskluzywne drapacze chmur z tajskimi domkami. To prawda, że Bangkok nazywany jest miastem kontrastów: luksusowych hoteli i slumsów, drogich restauracji i pysznego street foodu. Zwiedzając go, najlepiej jest się tutaj zgubić w jednej z rozkrzyczanych uliczek, o co nie trudno. To, co najbardziej odczułem po przyjeździe to świat zapachów. Idąc ulicą czułem całą gamę rozkosznych zapachów przypraw i dań ulicznych przeplatający się ze smrodem, najczęściej, niestety ale tak – gówna. Jest to niesamowite doznanie jak z każdym krokiem zmieniała się moja percepcja postrzegania tego samego kawałka ulicy. Pełna relacja z tej podróży. […]