Kocham życie za takie momenty jak te, kiedy mogę wyruszyć w podroż prosto przed siebie, jedynie z plecakiem w ręku. Moje ostatnie 10 lat życia to właśnie ten jeden plecak. Najpiękniejsze w podróżowaniu jest dla mnie poczucie wolności. To uczucie kiedy zostawiam wszystko za sobą i wyruszam w nieznane. Ja najlepiej czuje się w podroży. Mają one dla mnie magiczną moc oczyszczania mojej duszy. Pomagają mi się zdystansować do problemów oraz rozterek współczesnego życia. Chciałbym, aby to podróżowanie w rożne zakątki świata stało się moją codziennością, a nie jedynie doraźną ucieczką od pracy i rutyny. Widziałem już tyle pięknych zakątków na Ziemi, ale ciągle jest mi mało. Mój apetyt wzrasta w miarę jedzenia. Kawałek po kawałku zajadam się tym pysznym tortem i cały czas czekam na swoją wisienkę. Na takie miejsce, w którym będę chciał zamieszkać na dłużej. Miejsce jak z bajki – mojej bajki – w którym każdy poranek będzie początkiem celebrowania życia na nowo. Póki co upiększam swoje życie planując i wyruszając w rożne tripy. Mój ostatni trip po najbardziej słonecznych zakątkach Europy zaliczam do bardzo udanych. Już dawno nie miałem okazji tak bardzo naładować swoich akumulatorów i powrócić do normalnego życia z ogromną dawką pozytywnej energii. Opowiem Wam o mojej podroży po Europie. Przemierzając Włochy, Hiszpanie, Francję oraz Monako przez 1,5 miesiąca pokonałem łącznie ponad 4 800 kilometrów. Moimi środkami transportu były głownie samoloty (łącznie 6 lotów), ale także pociągi, autobusy, statki i autostop.
Plan mojej podroży:
Rzym – Neapol – Palermo – Alicante – Benidorm – Ibiza – Nicea – Cannes – Monako – Marsylia